na dworze -20 stopni celsjusza, ona siedziała na przystanku zmarznięta w oczekiwaniu na tramwaj. przyglądała się delikatnie opadającym płatkom śniegu, które powoli pokrywały wydeptaną już warstwę na chodniku. zaczęła wyobrażać sobie jego i przypominać chwile, w których szeptał jej do ucha czułe słowa. nagle poczuła ciepły oddech w niewielkiej odległości od swego ucha i ciche 'przepraszam skarbie, wróć'. uznała, że to zwykłe omamy wywołane zbyt długim siedzeniem na mrozie, zaczęła płakać, odepchnęła go i pobiegła przed siebie, co chwila trącając idących w jej stronę przechodniów.
|