|
Siedzę w oknie i wdycham samotność. Jak to jest? Gubimy się jak startujemy? I całe życie się odnajdujemy? Wracając do wyjścia punktu – źródła dźwięku, łamiąc falę lęku, biegnąc, macamy po ciemku
|
|
|
Czy nie widzisz że ja,że ja potrzebuje Cię?
Czy nie słyszysz,kiedy wołam Cię?
Taka ciemna bywa noc bez Ciebie,bez barw, bez barw.
|
|
|
Odebrałeś mi nadzieje,w to,że mam dla kogo żyć
Pozbawiłeś wiary w siebie,dając w zamian słone łzy,tylko łzy.
|
|
|
Powiedz,czy to nie zabawne jak pozmieniał wszystko czas
Nasze wielkie obietnice,wielką miłość,wielki świat
Obiecałeś mi,że będziesz zawsze przy mnie,obok mnie
Ze już nigdy nie odejdziesz,nie zostawisz samej mnie..
|
|
|
To ja żyje z dnia na dzień,w labiryncie szczęścia gubię się może lepiej było by bez Ciebie,bez barw,bez barw!
|
|
|
Nie ma opcji na rachunki, właściwie już toniesz,
nosił wilk razy kilka, teraz sam musisz ponieść.
|
|
|
Nie ma zmiłuj, nie ma przebacz,
w ogóle nie chce ci się żyć.
|
|
|
Czujesz że nie ma Boga, a życie to syf.
Droga krzyżowa, zobacz ich jak się bawią tobą dziś.
Do góry głowa i jak robot naprzód idź.
|
|
|
Jak się masz, ledwo dyszysz, bierz się w garść na co liczysz?
|
|
|
wziąć się w pizdu i powiesić albo nażreć piguł.
|
|
|
zegar nakazuje pośpiech, nie jeden by zmarł,
krew napływa do oczu, skończył ci się fart.
|
|
|
Potrzebował jego bliskości, jego słów, jego wzroku,
Bez tego wszystkiego celą stawał się jej pokój.
|
|
|
|