...i kiedy tak leżałam, oszołomiona chwilą, nie czując już bólu... było chłodno, oczy po woli mi się przymykały.widziałam biały sufit, nie znaczył dla mnie nic, nie myślałam już o tym co będzie. byłam spokojna, już się nie bałam. było tak dobrze. czułam tylko lekkie drżenie i to jak melancholijnie biło moje słabe serce, jakbym wegetowała.nie oszukiwałam samej siebie, wiedziałam że zaraz to minie. mój duch był w połowie ze mna, w połowie odpływałam. już nawet nie było mi zimno, traciłam przytomność. i kiedy skrawki mojej świadomości na dobre odchodziły...poczułam Twoje gorące dłonie. ściskały mnie.nie widziałam Cie już ale czułam. słyszałam jak krzyczysz; Ze już nigdy..., ze mnie nie zostawisz, prosiłeś... czułam łzy spływające po mojej twarzy, były ciepłe i całkowicie Twoje. sprawiały mi taki ból. wtedy na chwile oprzytomniałam, ale na krótko. Próbowałam dać Ci znać, wyszeptać, że tym razem jest już za późno, ale nie dałam rady, nie dawałeś za wygraną. Było za późno!
|