|
Czapki z głów, prosta matematyka. Mój świat, moje życie, moja ekipa, mój plan, liryka, moje pryncypia .
|
|
|
Ambicje nie dają mi żyć .
|
|
|
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi .
|
|
|
Biegnę, wokół śnieżnobiałe ściany . Przez jęki opętanych i ich ropiejące rany . Za godzinę psy rozstawią blokady . Policja prawdy, szturm na szpital , rozszczepiona psychika na żywo w pułapce .
|
|
|
Jego krzyk dla moich uszu muzyka .
|
|
|
Pluł mi w jedzenie na moich oczach .
|
|
|
Metaliczny smak, krew na moich rękach . Lepka, ciepła, w skrzepach, krew ucieka z człowieka .
|
|
|
Sąd kapturowy, bez prawa do obrony . Dają mi żarcie niegodne nawet świni .
|
|
|
Oczy zdradzają zawsze fałsz mowy .
|
|
|
Nawet kiedy jestem sam, ściany nie są puste . Czuję ich spojrzenia za weneckim lustrem .
|
|
|
Mój pamiętnik? Znają słowo w słowo .
|
|
|
Chcą czytać ze mnie jak z książki telefonicznej . Niem mam żółtych stron, żółte papiery? Chryste ! I ciągle słyszę na swój temat szepty . Pod językiem schowany kolejny neuroleptyk .
|
|
|
|