Coś pękło we mnie, to chyba te ciernie, wbiły się głębiej, po niej zdrady spodziewać bym się nie spodziewała, nóż w plecy każdego dnia mi jednak wbijała, o nienawiści do mnie tylko czasami uświadamiała. Przymknięte drzwi, zgaszone światło, w łóżku cicho śpi, to tylko iluzja, bo snu aż nadto, łzy wchłaniają w poduszkę, tulą niczym jej oschłym serduszkiem. Słowo "kocham" nigdy nie padło, kocha tylko swoje sadło, na które siada, to najważniejsza sprawa. Po co trudne słowa? To proste, kocha tylko swoją riposte. Jej słowa dotknęły. Jak nikt powaliła mnie do gleby, teraz płaczę bez ściemy, chciałabym być silna, lecz trudno jest kiedy dostajesz od matki pięść.
|