30 stycznia 2011 rok. Godzina 19:00, cała ekipa ziomków biegnąca na pociag żeby tylko nie odjechał. Szybkie buziaki z rodzicami, łzy szczęścia i radość. Ulokowanie bagaży, marznięcie rodziców na PKP, i stanie do 23:00 na dworcu. Opóźniony dojazd na miejce, 15 cheesburgerów, kłótnia o złotówkę, odpały w jacuzzi, msze, spowiedź, pajacyk na sprężynce, mydło w płynie, papapa kiepskich swiat udawane bóle nóg, gta san Andreas, słit focie, wieczorne posiadówy przy litrowej coca coli na 10, Bania trawka, przekładanie tabliczek pociągu, dobra muza i zara lepi, spodnie od orzecha, siedzenie na 6 malutkich kuszetkach w 15, filmiki których lepiej nie ujawniać, szybkie pakowanko, zalana łazienka, Krupówki, herbata z prądem, śniadanie w 1 klasie, łzy szczęścia że Bóg zesłał tak wspaniałych ludzi na moją drogę. Cudowne wspomnienia, cudowni ludzie, cudowne miejsce. TO BYŁO WŁASNIE ZAKOPANE 2011. NAJLEPSZA WYCIECZKA NA JAKIEJ BYŁAM. W tym roku się nie udało, ale w następnym spędzam ferie własnie tam.
|