I znowu budzę się gdzieś pomiędzy depresją a euforią. Patrzę na zgliszcza, burze przeszły, powodzie zmiotły. Jak teraz spojrzeć w oczy tych wszystkich ludzi, którzy nie znają mnie, tylko kogoś kto zdobył moje ciało. Tworzę plany by zacząć wszystko od nowa, znowu. Odkładam książki, zamiast marzyć siadam do obliczeń. Znowu wiem, że to nie bezczelny uśmiech ale stanowcze nie rządzi światem.
|