było ciemno,wiał mocny wiatr,szumiąc głośno za zamkniętymi oknami,zagłuszał nawet bębnienie deszczu,i jedynie od czasu do czasu głuchy grzmot przerywał monotonne dźwięki. temperatura spadała niżej i niżej. gorąca herbata parowała przed jej twarzą,a płomień świecy ogrzewał ją swym blaskiem. wiedziała,że to nie ostatni z takich wieczorów,gdy nie ma nawet do kogo otworzyć ust. odwróciła głowę w stronę śpiącego na łóżku kota. - wiesz ? nikt nigdy nie powinien być sam. nie o to chodzi że po prostu sam,ale samotny. to taka kolosalna różnica... a przecież ja prawie nigdy nie jestem sama. tylko tych którym ufam,jakoś brak. - szepnęła ni to do siebie ni do niego i przymknęła powieki. przy kolejnym oddechu,zdała sobie sprawę,że już nie ma o co walczyć./nieswiadomosc
|