Iść sobie drogą z fajką w ręce zaciągając się dymem i wyłączając podświadomość.. I nagle spotkać Go, stać przed nim i wypuścić na niego dym z tą samą obojętnością z jaką On cię traktuje, Widzieć Jego kochany wzrok, który czyta wszystko z oczu...że jest cholernie źle i Jego głos... który mówi mi że jeśli jeszcze raz, nie przyjdę do Niego, a zapalę to on zniknie.. A ja bym tego nie przeżyła...
|