Przygarnął mnie powoli do swojej piersi gładząc uspokajająco po włosach. - Nie płacz... Nie płacz, proszę. - Szeptał mi najciszej jak potrafił wprost do ucha. Zaciskałam z całych sił powieki kryjąc głowę pomiędzy Jego ramieniem, a szyją. Jego serce biło niespokojnie, tracąc, co chwilę rytm. - Słońce... - Wyszeptał łamiącym się głosem, a kilka sekund później poczułam zimną kropelkę skapującą na mój kark. Puścił mnie oddalając się na metr, może dwa. Przełknęłam gulę stającą mi w gardle. - Nie zostawiaj mnie. - Wyjąkałam zagryzając wargę do krwi. Kręcąc głową zacisnął dłonie w pięści. - Zasługujesz na kogoś lepszego, aniele. - Wyszeptał odwracając wzrok. Niecałą minutę później zniknął w mroku jednej z ulic.
|