 |
|
mamy dziś takie niebo, jak tamtego wieczoru.
|
|
 |
|
wodziłam opuszkami po Jego kościach policzkowych. miał spuszczony wzrok, i lekko zarumienione policzki. stanęłam na palcach, i dam Mu lekkiego całusa. nie oddaliłam się. zrobiłam to jeszcze raz, tym razem przedłużając i lekko muskając językiem Jego usta. zrozumiał. rozchylił wargi, równocześnie obejmując mnie w talii. całował w sposób tak idealny, namiętny i podniecający, że już po minucie straciłam totalnie oddech. odsunęłam się od Niego, oblizując powoli wargi. - na prawdę myślałaś, że nie wiem na czym to polega? - zapytał z uśmiechem, jakby czytając mi w myślach. w odpowiedzi zaczęłam śmiać się. ze swojej głupoty.
|
|
 |
|
spotkaliśmy się miesiąc po Naszym rozstaniu. siedziałam na ławce w parku, chudsza o dziesięć kilo, z delikatnym makijażem, w rurkach, o których zawsze marzyłam, ale moje sylwetka mi wszystko uniemożliwiała i luźnej koszulce. żułam moją ulubioną gumę, napawając się letnim powietrzem i ciepłem na ramionach. przechodziłeś ze swoimi kumplami. wyrwało Ci się ciche 'wow'. od razu rozpoznałam Twój głos, więc podniosłam wzrok. - zaraz Was dogonię, chłopaki. - powiedziałeś, patrząc centralnie w moje oczy. usiadłeś obok. - zmieniłaś się. - oznajmiłeś. wtedy zobaczyłam, że zaraz dojdzie tu mój obecny chłopak. wstałam. - nie mam czasu, wybacz. - ruszyłam w stronę mojej miłości. - hejj. - zamruczałam, kiedy mnie objął. - tęskniłam, kotku. - pocałował mnie. czułam na plecach, Twój wzrok.
|
|
 |
|
'chyba mam jeszcze nadzieję.', napisałam Mu któregoś wieczora w sms'ie. czekałam dwie godziny, z mocno zaciśniętymi dłońmi. nie doczekałam się, pozostawił to bez komentarza. zrobił coś, czego się właśnie obawiałam. niespodziewanie w szkole podszedł do mnie i dał buziaka. - nie mam nic na koncie. - szepnął mi do ucha.
|
|
 |
|
Jego ego najwidoczniej nie zniosło takiej dawki pokory.
|
|
 |
|
zabrał mnie do zoo. kupił watę cukrową i balonika z Barbie. trzymał moją dłoń, splatając Nasze palce. opowiadał mi w genialny sposób o wszystkich zwierzątkach. naśladował zachowania orangutanów, aż w końcu jedna z Nich zakryła łapą oczy i spuściła wzrok, jakby okazując bezsilność, co do Jego zachowania. przeprowadził bardzo inteligentną rozmowę z jedną arą. kiedy ze swojego domku wyszedł miś polarny, i zaczął chodzić do swoim wybiegu, On zaczął iść przy barierce dotrzymując Mu kroku z tekstem 'nie jesteś sam, brat!'. przechodząc koło lam zastanawiał się która Nas zaraz opluje. a zawsze byłam w pełni przekonana, że dzień kiedy po raz pierwszy do zoo zabrali mnie rodzice, będzie najpiękniejszy. ten zdecydowanie go wyprzedził.
|
|
 |
|
kiedy widziała Ich razem, miała po prostu ochotę podejść do Niego i zapytać, ile płaci Jej za odstawianie tego całego cyrku.
|
|
 |
|
Jego oczy zaświeciły tym tajemniczym blaskiem. uśmiech nie schodził Mu z twarzy. letnie słońce tak słodko oświetlało Mu twarz. bez zastanowienia się do Niego przytuliłam, a On odwzajemnił uścisk. - kocham Cię, maleńka. - zamruczał mi słodko do ucha. a ja musiałam się nieźle ogarnąć, żeby nie zemdleć Mu w ramionach ze szczęścia.
|
|
 |
|
po tym jak byłam już całkiem Jego. oddałam Mu swoje ciało. duszę. wszystko. właśnie, wtedy mnie zostawił.
|
|
 |
|
satysfakcja, kiedy w skrzynce odbiorczej, mam pełno wiadomości od Twoich byłych kumpli. począwszy od zwykłych 'co tam?' czy 'co robisz?', do 'jesteś piękna, wiesz?'. nadal pamiętam, jak kiedyś powiedziałeś mi, że są bezwartościowi i żebym się z Nimi nie zadawała. Ty Ich straciłeś, ja zyskałam. Ciebie zabolał brak przyjaźni, mnie zabolał brak Ciebie. chyba, jesteśmy kwita, nie sądzisz?
|
|
 |
|
kiedyś to do mnie przychodziłeś na lekcje, mówiąc nauczycielowi, który właśnie prowadził zajęcia, że masz zajebiście ważną misję do załatwienia, będącą sprawą, życia lub śmierci. on stał jak wmurowany, patrząc na Ciebie jak na kosmitę. Ty podbiegałeś do mojej ławki i kładłeś na Niej małą, zwiniętą karteczkę. nie mogąc od tak sobie pójść, całowałeś mnie lekko. wychodząc za drzwi, patrzyłeś na mnie, a na koniec krzyczałeś głośne 'kocham Cię!'. siedziałam, do dzwonka, z uśmiechem na twarzy, wciąż ściskając w ręce liścik 'to do wieczora, kotek. ♥'.
|
|
 |
|
miała w poważaniu fakt, że postępuje niewłaściwie. zadała sobie tylko pytanie, jakie to ma znaczenie? On i tak nie wróci.
|
|
|
|