 |
|
wróciłam właśne z zakupów.zadzwonił telefon-odebrałam.właśnie zleciały mi na podłogę jabłka,gdy usłyszałam w telefonie głos matki:'jesteś tam?'. zamurowało mnie.usiadłam na podłogę,z ledwością mówiąc:'tak'.poprosiła o spotkanie -pomimo sprzeciwów,stawiłam się w umówionym miejscu.siedziała, nerwowo obracając telefon w dłoni gdy weszłam do kawiarni wstała z uśmiechem:'jesteś,dziecko,cieszę się'.usiadłam,dodając:'nie jestem dzieckiem'.zaczęłyśmy rozmowę.słuchałam bzedtów,które wypowiadała,a na końcu zaś powiedziała:'wybacz mi, chcę żeby było jak kiedyś'.w oczach pojawiły mi się łzy.zabrałam torebkę i bez słowa wybiegłam na ruchliwą ulicę.pobiegła za mną, zatrzymując mnie.stanęłam na środku chodnika,krzycząc przez łzy:'jak kiedyś?nie było kiedyś.Ciebie nigdy nie było,mamo'.matka stała,nie potrafiąc nic powiedzieć.patrzyłam na Nią z obrzydzeniem.podeszłam,i przecierając z policzka łzy, dodałam:' nienawidzę Cię.ostatni raz przez Ciebie płaczę',po czym odeszłam - ostatni raz.|| kissmyshoes
|
|
 |
|
było późne lato-ostatnie dni sierpnia.Damian poszedł na urodziny kumpla,ja spałam,nie mając ochoty na imprezę.około 5 nad ranem obudził mnie telefon.byłam pewna,że to Damian,który jak zwykle zapomniał kluczy.myliłam się.dzwonił Jego kumpel,oznajmiając,że zaraz Go przyprowadzi.'zajebał się pewnie' - pomyślałam. poszłam zrobić sobie kawę,z myślą,że mój poranek właśnie się zaczął. po pół godzinie zadzwonił dzwonek do drzwi.podeszłam,i otworzyłsm-kubek wypadł mi z ręki,a szczęka opadła. kumpel przyprowadził Damiana ze zszytą głową,koszulką całą we krwi i poobijanymi rękoma.'nie mogliśmy Go powstrzymać'-wyjasnił, zostawiając mi Damiana.patrzyłam na Niego z niedowierzaniem,próbując wyciągnąć jakiekolwiek informacje. spojrzał na mnie obłędnym wzrokiem,po czym uśmiechnął się i idąc w kierunku sypialni dodał:'położę się,głowa mnie boli,chyba się uderzyłem'.patrzyłam jak idzie,potykając się i nie mogłam zrozumieć dlaczego mój facet zawsze musi mieć dziwne przygody. || kissmyshoes
|
|
 |
|
chodziłam po pokoju w kółko, nerwowo obracając telefon w dłoni. ocierałam łzy, które same wydobywały się spod moich powiek, błagając by w końcu to gówno w mojej dłoni, które od godziny milczy - w końcu zawibrowało. szłam właśnie nalać sobie kolejną szklankę whiskey, gdy ekran zaświecił się, a telefon zawibrował.' w końcu,kurwa'-powiedziałam sama do siebie.'to koniec'-usłyszałam Jego obojętny głos w słuchawce. 'słucham?o co Ci chodzi?'- dopytywałam się. 'ja jestem śmieciem. zwykłym szczylem bez uczuć. nie zasługuję na Ciebie, a lada moment będę miał wyrok' - powiedział, nadal tym samym wkurwiającym, obojętnym tonem. oparłam się o parapet, nie mogąc złapać oddechu. nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. nagle usłyszałam sygnał rozłączenia rozmowy - znowu to zrobił, uciekł. znowu zostawił mnie, kolejny raz mówiąc, że moje życie z Nim nie ma sensu. a ja kolejny raz upadłam na ziemię, łamiąc się od wspomnień, i próbując wykrzyczeć, że będę Go kochać zawsze. / veriolla
|
|
 |
|
co z tego, że na pierwszy rzut oka biło od Niego skurwysyństwem. że podając Mu rękę poczułam odrażający chłód. że potrafił wkurwiać się o byle gówno, choć tak naprawdę nic wielkiego się nie wydarzyło. że był w stanie na mnie nakrzyczeć, mimo że to nie ja zawiniłam. co z tego, że wszyscy mnie przed Nim ostrzegali. przecież miłość nie wybiera. [ yezoo ]
|
|
 |
|
poczułam zdradę - więc nie dziw się, że trudno mi zaufać. uderzyła we mnie ze zdwojoną prędkością - więc nie dziw się, że cofnęłam się kilka kroków od ludzi. zabolała cholernie - więc nie dziw się, że czasem po policzkach lecą mi łzy. dała dość ważną życiową lekcję - więc nie dziw się, że teraz jestem silna. / veriolla
|
|
 |
|
bardzo często się uśmiecham. latam z bananem na twarzy codziennie. ludzie czasem pytają się mnie jak tak potrafię - mieć tak dobry humor, walić tak śmiesznymi tekstami przez które większość płacze ze śmiechu, jak daję radę. prawda jest taka, że uśmiecham się, by pokazać ludziom, że stać mnie jeszcze na taką mimikę twarzy. że po tym wszystkim co On mi zrobił, jestem w stanie wydobyć z siebie najszczerszy na świecie uśmiech. i owszem - czasami nawet płaczę ze śmiechu i na prawdę bardzo bardzo szczerze się uśmiecham, ale tylko przy osobach cholernie mi bliskich. reszta to maska. to kurtyna, która spadła, po występie i wydarzeniach sprzed kilku miesięcy - to coś co pozwala mi funkcjonować, i nie odpowiadać na pytania typu: ' dajesz radę? '. uśmiecham się - ale nie jestem szczęśliwa, absolutnie. szczęśliwa byłam w życiu jeden, jedyny raz - rok temu, i nic ani nikt tego kurwa nie zmieni - bo nigdy już nie będzie tak samo. / veriolla
|
|
 |
|
czasami patrzysz na mnie tak jakby ci zależało, wtedy widzę w tobie chłopaka w którym się zakochałam .
|
|
 |
|
Oznajmiając, że to koniec zniszczył wszystko co dotychczas budowaliśmy. Nasz czteroletni związek stał się nagle jakby zlepkiem chwil, które teraz mogę tylko wspominać, a te wspomnienia bolą, kurewsko mocno. / cogdybynierap
|
|
 |
|
Poranek pod tytułem "kurwa, mogłam tyle nie pić" / cogdybynierap
|
|
 |
|
pamiętam dni, kiedy miałam na wszystko wyjebane. gdy, będąc dobrze porobiona, na Jego słowa: ' odejdę od Ciebie', uśmiechałam się mówiąc: ' wypierdalaj'. gdy miałam gdzieś fakt, że na kolejnym melanżu zajebię się do nieprzytomności, i będę spała nie wiadomo gdzie. gdy On błagał, bym dała sobie spokój, a ja najzwyczajniej w świecie odwracałam się na pięcie idąc w kierunku kumpla-dilera, a tym samym w kierunku jednego wielkiego bagna w które byłam wpakowana. || kissmyshoes
|
|
 |
|
Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
|
|
 |
|
O piątej rano nadal chciałem się zabić. Chowałem głowę w dłoniach, smarkając w palce, albo tępo patrzyłem przed siebie, gdy już zmęczył mi się nos.
|
|
|
|