 |
|
Gdybyś był, a nie bywał,. Raz na jakiś czas. Byłabym wreszcie czyjś. Nie bezpańska, aż tak. Gdybyś miał, a nie miewał. Czas i chęć i gest. Byłabym na wyłączność. A nie - ogólnie dostępna. / Hey
|
|
 |
|
w ciągu tych dwóch godzin nie pamiętałam o tym co było wcześniej. o tym jak za nią biegał, ile nocy zarwałam, płacząc i bijąc się z myślami. zapomniałam nawet o tym co się działo tuż przed moim wyjściem. byliśmy tylko my dwoje. nie mogłam przestać się uśmiechać, najważniejsza była ta chwila z nim. to jak wtulał się we mnie, jak czułam jego zapach, jak przytrzymywał mnie bym nie upadła, jak uśmiechał się między pocałunkami, jak rozpraszał mnie podczas rozmowy z bratem, jak za wszelką cenę nie chciał mnie wypuścić z objęć. wszystko inne przestało istnieć.
|
|
 |
|
siedzieliśmy razem, kiedy nagle z nieba spadła gwiazda. "widziałeś? gwiazda spadła" "niee to było chyba coś innego" "wiem co widziałam, tak dokładnie jak wiem czego teraz chcę" "to pomyśl życzenie" pomyślałam. a po chwili nasze usta połączyły się, całkowicie zatrzymując czas.
|
|
 |
|
Nie martw się, tego wieczoru nie będę stała pod Twoim domem, wołając Cię byś zszedł. Nie zadzwonię do Ciebie z nowiną, że nienawidzę swojego życia. Nie napiszę smsa, że tęsknię za Tobą cholernie, bo wiesz, że nie potrafię wypowiedzieć bezpośrednio tych słów.
|
|
 |
|
Najgorsza jest chwila, gdy zdaje się nam, że już po sprawie. Ale wszystko wraca i za każdym razem zapiera nam dech.
|
|
 |
|
Nie mam żadnych głupich pytań w głowie. "Dlaczego tam musiało być? Dlaczego mnie to spotyka? Dlaczego jesteś taki?" Jedyne, co się powtórzyło po raz kolejny to reakcja na to wszystko: "ja pierdole."
|
|
 |
|
Może po prostu zasłużyłam na takie traktowanie.
|
|
 |
|
Brak mi tchu i na oślep uciekam, sił ostatkiem pazury śnieg rwą. Sfora psów mnie osacza z daleka, chcą mnie dopaść, rozszarpać mnie chcą. Ze wszystkich stron niewidzialna śmierć czyha od wystrzałów powietrze aż drży. Gdy na śniegu zraniony wilk zdycha słychać śmiech, ludzki śmiech
jazgot psi. To polowanie, to na wilki trwa obława. Śmiertelny bieg, skrwawiony śnieg, nadziei brak. Charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa, granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag. / Piotr Rogucki
|
|
 |
|
brakuje mi odwagi do dalszego życia tutaj.
|
|
 |
|
za chwilę mamy się spotkać, a ja siedzę w całkowitej rozsypce. chcę uciec z tego miejsca, jak najdalej. to jest już chore. popadam w coraz większą depresję, a zza zamkniętych drzwi dobiegają do mnie kolejne obelgi. drażnię każdym ruchem, każdym słowem, wkurwiam nawet siedząc sama w pokoju starając się nie okazywać jakichkolwiek oznak życia. największą ulgą dla niej byłoby moje odejście, na zawsze.
|
|
 |
|
Z pewnych rzeczy się wyrasta, blakną kolory, niektórych znajomości i jakoś niespecjalnie mi żal./esperer
|
|
|
|