 |
|
czas zmienić już codzienność by uniknąć poparzeń.
|
|
 |
|
twoje kolejne kłamstwo, masz koszulkę z kurtem. i nawet ci do twarzy, nawet ci do twarzy z trupem. poproś go, niech ci dziś powie chociaż słowo.
|
|
 |
|
dym przedostaje się do płuc.
|
|
 |
|
dla wszystkich tych, co czują to sercem i duszą.
|
|
 |
|
są takie momenty, gdy ufa się już tylko bogu.
|
|
 |
|
nossa, nossa czas iść na papierosa.
|
|
 |
|
dobre czasy, złe czasy, ale leje się bro.
|
|
 |
|
z wszystkich słów, jakie powiedział mi w ciągu tych miesięcy nie potrafiłam zapomnieć o Jego marzeniach, którejś nocy, jakby nieobecnie, szeptanych w mrok. wyznania, historie, gdzieś zniknęły, zepchnięte na samo dno serca. marzenia miały natomiast jakąś obcą siłę. Jego nieśmiałe wizje o naszej wspólnej przyszłości, o rodzinie, którą stworzymy, o domu, wywoływały momentalne łzy wypchnięte świadomością, że o ile poznał miłość, perfekcyjną przyjaźń, poukładał wartości - tego nie spróbuje nigdy.
|
|
 |
|
na półce w łazience stoją perfumy, których używał, noszę przy sobie fajki, które zawsze palił, miętowa woń Jego ulubionych gum do żucia, zapach naleśników w naszej ulubionej kawiarence - wszystkie aromaty, które utożsamiały się z Nim. mocno zaciągam się nosem, lecz nie ma najważniejszego: nie czuję, jak pachnie Jego skóra. nie czuję tego, co było o każdym poranku, gdy muskał palcami moją twarz, obejmował moje biodra ramieniem. jest to w czym Go odnajdowałam, nie odnajduję już Jego samego, a szukając wskazówek w poszukiwaniach słyszę tylko jedno - "Go już nie ma, zrozum".
|
|
 |
|
prawdziwy romans jest wtedy kiedy tańczysz.
|
|
 |
|
wszyscy idą razem, wolni. wszyscy trzymają się razem, wolni.
|
|
 |
|
wszystko co mogę robić to marzyć.
|
|
|
|