 |
|
intuicyjnie czułam, że to nasze ostatnie spotkanie. był zbyt poważny, nie powstrzymywał śmiechu na widok mojej zamyślonej miny, wręcz przeciwnie zrobił podobną. przerażona całą sytuacją (stanie w parku, podczas ulewy nie jest normalne, rozsądne) rozpłakałam się jak dziecko. serce biło mi szybko, a dłonie mimowolnie zacisnęły się. odliczałam sekundy, minuty do końca tej udręki. przemówił swym słodkim, upajającym głosem. 'kocham Cię' - powiedział i przytulił mnie mocno, jak ukochaną przytulankę na dobranoc, w dzieciństwie. pomyliłam się, na szczęście.
|
|
 |
|
byłam niezawodna, czuwałam przy Tobie w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i w smutku. przynosiłam Ci, Twoje ukochane gorące kakao, otulałam malinowym kocem. zasypiałeś traktując moje kolana jak poduszkę, a ja siedziałam w bezruchu, by przypadkiem Cię nie obudzić. po kilku miesiącach dopasowywania się, do Twoich zachowań, stwierdziłeś, iż jestem za spokojna, że brak mi szaleństwa. zapomniałeś jednak jak sam strofowałeś mnie za wybuchy śmiechu na szkolnych korytarzach, za zabawę w ciuciubabkę z młodszym bratem. mówiłeś - ach, jakie dziecko z Ciebie, a potem sam tego wymagałeś.
|
|
 |
|
uciekałam przed nią, broniłam się jak tylko mogłam, zapierałam nogami i rękoma. wystarczyło mi na całe życie zdrad, kłamstw, które ze sobą niosła. gdy pukała do drzwi, zamykałam je na kolejne zamki, lecz pewnego dnia przegryzła je wszystkie, pocałowała mnie w czoło i wyszeptała - wróciłam, by być w Twoim sercu w odrobinę inny sposób. cholerna, uparta miłość.
|
|
 |
|
bez opamiętania wpatrywała się w błękitne tęczówki, swojego ukochanego. oczy wysokiej szatynki były przepełnione niepokojem, smutkiem, błyszczały od łez. - naprawdę zamierzasz to zrobić? dlaczego nie uprzedziłeś? - naprawdę - odparł bezlitośnie. wyjeżdżam. nie powiedziałem, bo panikowałabyś, nie chciałam sprawić Ci bólu. - ale dlaczego tak szybko, dlaczego już jutro? - pojutrze mam samolot, muszę dojechać do Warszawy. spędźmy ten dzień najlepiej jak się da, proszę. nigdy nie zapomni tamtych magicznych chwil, wspólnej nocy, tego jak starannie kolorował każdą z minut. rankiem na stacji zalała się morzem łez, na peronie przytulił ją mocno i pocałował w czoło. - tylko sporadyczne telefony. nie zerwiemy kontaktu - obiecał. - wierzę Ci. - znajdź sobie kogoś, zapomnij. - nigdy - przyrzekła. potem wszystko działo się zdecydowanie za szybko, uroniła parę łez, a gdy pojazd zniknął zza zakrętem zalała się łzami. nie zobaczyła go już nigdy, słyszała raptem pięć razy. umarła z tęsknoty.
|
|
 |
|
I tak któregoś dnia obudzisz się tęskniąc za mną. Lecz wtedy ja, obudzę się tęskniąc za kimś, kto nie potrzebował aż tyle czasu, aby to zrozumieć. < 3
|
|
 |
|
Zapomnij o mnie i nie roń swych łez, było minelo życie już takie jest..! :)
|
|
 |
|
- cii.. - dlaczego mnie uciszasz ? - cii.. - ? - chcę usłyszeć czy Twoje serce naprawdę szybciej bije gdy mnie widzisz. ^^
|
|
 |
|
Już zapomniałam jak to jest... -Co takiego? -Jak to jest być tak beztrosko i cholernie szczęśliwą. ♥
|
|
 |
|
i znów polały sie łzy, nikt nie wie czemu, nikt nie wie dlaczego.. po prostu ma chęć odlecieć na wieki. To nie jest sen to zbyt brutalne dla kogoś takiego kto usłyszał "na zawsze
|
|
|
|