 |
|
trudna jest taka miłość kiedy ktoś nie stara się, inni są ważniejsi a Ty wciąż odchodzisz w cień..
|
|
 |
|
jak nie zmienisz swego podejścia, nie zauważysz mego odejścia.
|
|
 |
|
nie bolały mnie zaciśnięte nadgarstki. bolało mnie serce.
|
|
 |
|
serce nie rozumie, pamięć nie wybacza.
|
|
 |
|
szansa jest znikoma, tylko Bóg jeden wie czy to się da odbudować.
|
|
 |
|
szłam ciemną ulicą. w oknie mijanej kamienicy zobaczyłam kobietę. jej twarz była sina. płakała. wydała mi się znajoma. po chwili zorientowałam się, że patrzę na własne odbicie.
|
|
 |
|
samotność przez niezdecydowanie.
myślałam, że to minie lecz na wieczność pozostanie.
bez Ciebie życie moje jest nie do złożenia.
i nie ma nigdzie kogoś kto może to pozmieniać.
|
|
 |
|
Nie było dane nam być ze sobą więcej.
Ja chce pogadać, ale rozmawiać nie chcesz.
Czuje, że kochasz, ale gasisz te uczucie.
Nie raz próbowałam, ale zawsze musisz uciec.
Czy mam czekać, czy żyć na 50 procent.
Kierować sie sercem, czy może rozsądku głosem.
Nie chce wierzyć w to, że dzisiaj już jest za późno.
A cokolwiek zrobię, zrobię na próżno.
|
|
 |
|
zaprogramował mnie. byłam jego robotem. całe szczęście, że rzeczy szybko nudzą się człowiekowi.
|
|
 |
|
usłyszałam swoje imię. obsypał mnie dreszcz. weszłam po schodach do jego pokoju. chciałam szybko uciec, wyślizgnąć się spod jego ciężkiego objęcia. za późno. zawsze było za późno.
|
|
 |
|
moja wyjątkowość zrodziła się poprzez brak Niego. brak tego, co odbierało mi świeże powietrze. czuję ciepły wiatr we włosach, mimo przeszywającego mrozu. moja dusza przeistacza się w harmonię. tło egzystencji zabarwia się dźwiękiem liry. dzięki braku, odnajduję pełnię.
|
|
 |
|
przechodzę przez jego osiedle. dziwnie mi. tak dobrze znam to miejsce. tyle wspomnień mam w głowie. jednak dziś go tu nie ma. nie przechodzi obok mnie. dziś go nie widzę, nie dotykam. dziś go nie spotkałam. jest mi smutno. rok temu tak często tu bywałam. spacerowaliśmy tędy razem. teraz jest ona. i to ona trzyma go za rękę, przechodząc tym miejscem.
|
|
|
|