 |
|
Desperate, I will crawl. Waiting for so long. No love, there is no love. /Breaking Benjamin
|
|
 |
|
Zamulanie jest jak wena, nie wiesz kiedy ciebie dorwie
|
|
 |
|
znowu. znowu schodzę po cztery schodki w dół, znowu śpiewam pod prysznicem, znowu nie mogę zasnąć wieczorem bez kakao, godzinnego wpatrywania się w księżyc i głębszych rozkmin. znowu myśli rozsadzają mi głowę. znowu moje serce oszalało.
|
|
 |
|
przepraszam, że pojawiłam się nie w porę. wkroczyłam do życia, które już skrupulatnie próbowałaś ułożyć. stanęłam gdzieś między Tobą, a Nim, nie pozwalając się wyminąć. starałaś się, jasne - problem w tym, że ja w porę zarezerwowałam sobie Jego usta.
|
|
 |
|
"Uczeń na lekcji zjada ozdoby choinkowe" = czyli nie ma to, jak wejście kumpla na niemiecki, zgarnięcie pierwszego lepszego piernika z choinki i wpierdalanie go, mistrz.
|
|
 |
|
'Taa, przyjaciele, w Mikołaja też wierzyłam.
|
|
 |
|
A czemu wokół jest tyle cierpienia
To chyba proste bez niego szczęścia nie ma
Satysfakcja rośnie gdy pojawia się trema
Bo od cierpienia zależna artysty wena
Ja wiem że co dzień ludzie toną w problemach
Lecz dzięki temu może są w stanie doceniać
To na co czekają i to czego już nie ma
Bo taka rola jest tęsknoty i rola tracenia
Błędów które później nazywamy doświadczenia
I nadziei z jaka mówimy do zobaczenia
Ja wiem że by w pełni korzystać z cienia
potrzebny jest nam upał i nadmiar odzienia
|
|
 |
|
A czemu wokół jest tyle cierpienia
To chyba proste bez niego szczęścia nie ma
|
|
 |
|
Chcesz byś akceptowany przez idiotów to zachowuj się jak oni / Grubson
|
|
 |
|
patrząc w Jego oczy doszłam do wniosku, że skoro właśnie tak wygląda popełnianie największych błędów w życiu, to chyba chcę się właśnie w owym kierunku specjalizować.
|
|
 |
|
moja przeszłość to oglądanie Jedyneczki, zajawka na bycie Kulfonem, nieodparta ochota zagrania w Hugo i starte kolana minimum raz w tygodniu. moja przyszłość - otworzenie jakiegoś lokalu, gdzieś w okolicach gór, wieczory pełne walki z bólem głowy z kompanami w postaci zielonej herbaty i dobrej książki. teraźniejszość? po prostu: On.
|
|
 |
|
uwielbiałam Jego twarz zarysowaną blaskiem księżyca i nikłą przestrzeń między nami, która wielokrotnie uniemożliwiała mi oddychanie. nie przeszkadzały mi ani te poniedziałkowe worki pod oczami po weekendowych nocach spędzonych na rozmowach z Nim, ani wyjedzone z lodówki jogurty, które pochłaniał podczas niedzielnych poranków. zabijało mnie jedynie to przekonanie, że wkrótce to wszystko zniknie, czego nie zniosę. teraz? nie ma Go. po cichu, w kącie pokoju, wbijając w dłonie paznokcie, umieram.
|
|
|
|